piątek, 27 lutego 2009

Rynek pierwotny czy rynek wtórny?

Oba rodzaje mieszkań wystawianych na sprzedaż mają swoje zady i walety. Popatrzmy najpierw, w czym mieszkanie używane jest lepsze od nowego. Do tej pory rynek pierwotny kojarzył się z koniecznością kupowania mieszkań w fazie planowania całej inwestycji przez dewelopera. Na skutek boomu mieszkaniowego w poprzednich latach, dziury w ziemi sprzedawały się niczym świeże bułeczki. Deweloperzy nie nadążali z zaspokajaniem gigantycznego popytu. Mieszkanie z rynku wtórnego miało tę zasadniczą przewagę, że przed jego zakupem można było się po nim przespacerować. Czasy trochę się zmieniły. Dziś można nabyć nowe mieszkania, które są w wybudowanych już budynkach. Ponadto na rynek, co prawda wtórny, ciągle trafiają mieszkania nigdy nie zamieszkałe, kupione w celach inwestycyjnych ale właściwie nowe.

Innym kryterium wyboru jest cena. Mogłoby się zdawać, że tak, jak w przypadku samochodu, czym mieszkanie starsze, tym tańsze. Tymczasem na cenę mieszkania ma wpływ tak wiele czynników, że wiek nie jest aż tak istotny. Prawda jest taka, że na naszym dziwnym, niejednorodnym rynku mieszkaniowym targanym skrajnościami, zdarzają się sytuacje, gdy kilkunastoletnie mieszkania są droższe niż mieszkania prosto spod kielni. Czasem rzeczywiście lepiej jest kupić mieszkanie wybudowane kilka lat temu, bo inwestycje w najbliższej okolicy są już dawno zakończone, otaczająca infrastruktura miała już czas aby powstać i nawet trochę się zadomowić. W sytuacji, gdy wprowadzamy się do mieszkania w nowo wybudowanym bloku albo jeszcze gorzej na nowo powstającym osiedlu, trzeba się liczyć z tym, że prace budowlane w najbliższej okolicy potrwają od kilku miesięcy do nawet kilku lat. Często trzeba poczekać na powstanie drogi dojazdowej, chodników. Nie licząc sąsiadów, którzy tak jak my zabierają się za urządzanie, meblowanie, wiercenie, piłowanie w celu upiększenia szarych ścian kupionych od dewelopera.

Innym aspektem jest to, jak się będziemy czuć w mieszkaniu, w którym ktoś mieszkał przed nami. Na pewno mamy jakieś wyobrażenie o tym, jak nasze idealne gniazdko powinno wyglądać, a jeżeli poprzedni właściciele pozostawili po sobie płytki w kolorze szaroniebieskim, wywołującym mdłości, lub szpitalno-zielone tapety na ścianach? Mieszkanie można od razu zakwalifikować do generalnego remontu. Nawet, jeżeli jesteśmy w stanie zaakceptować kolory ścian i stan podłogi, to jeszcze pozostaje jakieś takie dziwne uczucie w tej nienowej wannie... Po prostu nie każdy lubi używane rzeczy. Co innego nowe mieszkanko, najlepiej w standardzie deweloperskim, które od początku możemy urządzić po swojemu i czuć się w nim niemal swojsko. Niemal, bo przecież najczęściej ono nie należy do nas tylko do banku.

Przeglądaliśmy ogłoszenia w internecie i naprawdę można znaleźć mieszkania kilkuletnie w znakomitych lokalizacjach, gdzie pewne jest, że za oknem nie powstanie za kilka lat dziesięciopiętrowy biurowiec, gdzie 200 metrów dalej jest park,mieszkanie, które być może wymagałoby drobnej ingerencji dekoratora wnętrz. Niestety tego typu mieszkania z przyczyn oczywistych są dość drogie. A pamiętać należy, że przy kupnie mieszkania na rynku wtórnym konieczne jest jeszcze zapłacenie podatku od czynności cywilno-prawnych w wysokości 2% wartości transakcji.

Jest jeszcze coś, co w naszym przypadku przemawia przeciwko mieszkaniom używanym. Trwają pracę nad "poprawieniem" naszego ulubionego programu rządowego. Według nowego prawa z dopłat mogliby korzystać tylko ci, którzy kupiliby nowe mieszkanie lub dom. Zdaniem poprawiaczy możliwości budżetu są skromne, a korzyści z transakcji na rynku wtórnym - stosunkowo niewielkie.

Dlatego w naszych poszukiwaniach idealnego miejsca do spędzenia życia, a przynajmniej jakiejś jego części, rozglądamy się głównie po rynku pierwotnym. Choć, oczywiście, nie pogardzimy używaną okazją, jeżeli się taka trafi.

A jakie są Wasze wymagania? Zgodzilibyście się mieszkać w mieszkaniu, gdzie ktoś przed Wami hodował trzy labradory, regularnie co miesiąc zalewał wodą całe mieszkanie, popełnił morderstwo albo samobójstwo? A może wolicie nowe mieszkanko, w nowo powstałej dzielnicy, gdzie jest tylko jedna wąska droga dojazdowa do centrum, najbliższe przedszkole znajduje się w innej części miasta, park jest jeden i służy głównie do wyprowadzania psów, nie ma jeszcze chodników, a otoczenie łudząco przypomina scenografię pewnego popularnego, starego dość, komediowego, serialu telewizyjnego?

4 komentarze:

  1. Raczej uzywane mieszkanie bo latwiej przebudowac mieszkanie niz zorganizowac sobie infrastrukture osiedlowa. Natomiast uciążliwosc i koszty urzadzenia mieszkania w standardzie developerskim porownywalne z generalnym remontem uzywanego.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, ale jest jeszcze sprawa pieniędzy...
    Jak bierzesz kredyt na 100% wartości, to, w przypadku nowego mieszkania w stanie deweloperskim, do wartości mieszkania, branej pod uwagę przez bank, możesz doliczyć koszt wykończenia. Natomiast jak kupujesz używane, które jest wykończone (choć nie tak jak byś chciał) to bank nie da w ramach tego kredytu dodatkowej kasy na zmianę wykończenia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja osobiście wolę mieszkanie w stanie deweloperskim, kupiłam takie rok temu i jestem bardzo zadowolona, wszystko jest nowe, ładne, w większości młodzi sąsiedzi i śliczne osiedle. Dodatkowo Bank doliczył mi koszty remontu mieszkania, a wiem że gdybym kupiła mieszkanie "używane" takiego kredytu na pewno bym nie dostała

    OdpowiedzUsuń