wtorek, 27 października 2009

Tatowe inwestowanie w edukację

Ta decyzja dojrzewała w Tacie już od kilku dziesięcioleci. Dojrzewała długo. Może nawet bardzo długo. Wielu powie, że za długo. Niemniej jednak pewnego lipcowego dnia ujrzała światło dzienne. Zdarzenie to miało miejsce na progu pewnej instytucji.
Wielu z Was zadaje sobie zapewne pytanie, co się działo z nami podczas tych kilku późnowiosenno-letnio-wczesnojesiennych miesięcy. Nie odzywaliśmy się ani słowem do Was. Wielu z Was mogło wręcz poczuć się urażonych. Inni podejrzewali, że wystrychnęliśmy wszystkich na dudka i zrealizowaliśmy swój cel, nic nikomu nie mówiąc. Jeszcze inni myśleli, że trzej bandyci napadli na bank, i wzięli nas na zakładników. Ścigała nas cała policja. Zdołaliśmy uciec ale doszło do wypadku. Gdy odzyskaliśmy świadomość nie pamiętaliśmy niczego. Zabrał nas były więzień, sądząc, że jesteśmy zbiegami. Ukrył nas w kontenerze na statku do Stambułu. Tam trafiliśmy na Afgańczyków, z którymi mieliśmy jechać, wykraść rosyjskie głowice nuklearne. Ale nasz wóz wpadł na minę na granicy z Tadżykistanem. Przeżyliśmy, przygarnięci w górskiej wiosce i staliśmy się mudżahedinami. I ci, którzy tak pomyśleli, przestali czytać naszego bloga sądząc, że będziemy teraz przez resztę życia jeść barszcz w durnych czapeczkach...
Tak czy inaczej, chcielibyśmy uchylić rąbka tajemnicy i opowiedzieć o tym, co jedno z nas, w tym przypadku, Tata, porabiało w tym czasie. Dalsze uchylanie rąbka o pozostałych członkach Rodzinki będzie miało miejsce w następnych wpisach, więc nie odchodźcie od odbiorników. Wracając do Taty. Jak zapewne wszyscy wiedzą, najlepszą inwestycją pod słońcem jest inwestycja we własną edukację. Tak samo myśli Tata. A ucieleśnienie tej myśli nastąpiło właśnie owego dnia lipcowego, na progu pewnej szkoły.
Najpierw jednak miały miejsce pewne podchody. Na forum w pracy Tata mimochodem rzucił pytanie, czy ktoś zna, ewentualnie mógłby polecić jakąś dobrą szkołę, gdzie jest wykwalifikowana kadra. Z czeluści internetowego forum odezwał się nierówny i niemrawy chórek głosów, mówiących, że i owszem coś tam słyszeli, że córka jednego skończyła tę, a siostrzeniec innego chodzi do tej, natomiast wnuczek kogoś tam ma zamiar iść do tej, ale generalnie, to żadnych konkretów nie znają bo oni osobiście, pokończyli szkoły w zeszłym milenium.
Uzbrojony w tę wątłą wiedzę, wspierany kilkoma zapytaniami do pewnej popularnej wyszukiwarki internetowej, Tata przystąpił do wybierania szkoły. Wybrał tę, która była najbliżej.
I tak oto, nastał ten dzień lipcowy i Tata stanął na progu. Na progu Szkoły. A właściwie to Ośrodka. A konkretniej, to Ośrodka Szkolenia Kierowców.
Zaskoczeni? To wyobraźcie sobie, jak zaskoczony był Tata! Ni stąd ni zowąd zasiadł w szkolnej ławie i choć decyzja dojrzewała w nim już dość długo, to i tak chyba do tej pory się z nią nie oswoił i raczej traktował ją jak pasożyta niż jak protokooperanta.
Na szczęście siedzenie w ławach szybko się skończyło, a na nieszczęście zaczęło się siedzenie za kierownicą. Tata grzecznie posiedział kolejne 30 godzin, wykonując wszystkie polecenia, które wypowiadał instruktor. Warto zauważyć, że często wykonywał je poprawnie i tylko czasem, podczas jazdy przez bardziej ruchliwe skrzyżowania, zasłaniał oczy dłońmi.
Przyjemność uczestniczenia w takim kursie kosztowała około 23,4% naszych miesięcznych dochodów. Ale wszystko było w porządku. Na koniec rachunek się zgadzał. Została do wyjeżdżenia jeszcze tylko jedna godzina. Nie wiedzieć czemu, płatna ekstra - 132zł, poprzedzona jakimś kwizem komputerowym. Tak naprawdę, to nawet miała być niepełna godzina. Maksymalnie 45 minut. A może nawet 25? Co prawda tego właśnie dnia spadł pierwszy śnieg. Ale przecież to nie powinien być żaden problem, nawet dla kogoś, kto zawsze jeździł przy bezchmurnym niebie. Naprawdę wszystko szło dobrze, aż do chwili, gdy pan egzaminator kategorycznie zażądał, oddania mu kierownicy. Wtedy okazało się, że Tata ma jednak jeszcze jedną super płatną godzinę jazd przed sobą. Tym razem trochę taniej, bo tylko 112zł, ale za to już bez zabawy w "Milionerów".
To właśnie robił Tata, gdy nie pisał wpisów na blogu. Inwestował. I nadal inwestuje. Będziemy Was na bieżąco informować, czy inwestycja ta przyniesie kiedykolwiek jakiekolwiek korzyści.
Hasło do niezapomnienia: Jedźcie bezpiecznie! I nigdy nie wymuszajcie pierwszeństwa na innych uczestnikach ruchu. Szczególnie podczas opadów śniegu. A już na pewno nie wtedy, gdy obok was siedzi pan, od którego zależy, na co wydacie kolejne 112zł.

0 komentarze:

Prześlij komentarz