czwartek, 22 października 2009

Nagonka na "Rodzinę na swoim"

Ostatnio w jednej z internetowych gazet często czytanych przez Tatę pojawiło się kilka artykułów na temat "kredytów z dopłatą". Niby nic ciekawego, bo przecież kredyty te są bardzo popularne, ale zastanawiające jest, że artykuły te mają dość negatywny wydźwięk a ich autorzy raczej przestrzegają przed braniem tego typu kredytów.
Co mamy sobie myśleć, gdy czytamy takie nagłówki:
Uwaga na miny w Rodzinie na Swoim
"Rodzina na swoim" droższa niż zwykły kredyt
Kredyt z dopłatą może okazać się droższy od walutowego
Jest kilka możliwych wytłumaczeń. Być może ktoś "na górze" zdecydował, że pomysł z dopłatami cieszy się zbyt dużą popularnością i, co za tym idzie, kosztuje za dużo. A przecież mamy szybkorosnącą dziurę budżetową... Więc "poprosił" dziennikarzy o parę słów dla uspokojenia tej gorączki.
Inna możliwość to taka, że banki przy okazji rzeczywiście próbują nas oskubać z ciężko zarobionego grosza. Bo to, że państwo dorzuci się do naszej raty, można wykorzystać - umiejętnie tę ratę zwiększając. W ten sposób, nie dość, że my będziemy zadowoleni, bo przecież czujemy, że płacimy mniej niż za normalny kredyt, to jeszcze bank będzie zadowolony, bo dostanie więcej niż za normalny kredyt.
A może po prostu dziennikarze i analitycy wzięli do ręki kalkulatory i policzyli że, kredyt z dopłatą jest tańszy w porównaniu do takiego samego kredytu bez dopłaty. Tylko, że to nie nadaje się za bardzo na newsa, bo jak wiadomo złe wiadomości sprzedają się lepiej. Ale można przecież porównać ten kredyt do innego kredytu. Weźmy na ten przykład najdroższy możliwy kredyt z "Rodziną..." i najtańszy możliwy kredyt bez "Rodziny...", albo nawet dorzućmy jeszcze kredyty walutowe i co widać? Ano widać jak na dłoni, że trzeba uważać.
No właśnie, to jest chyba najważniejszy wniosek po lekturze tych artykułów. To prawda, że są droższe i tańsze kredyty, to prawda, że są kredyty złotówkowe i walutowe, to prawda, że są mieszkania o różnych metrażach, to prawda, że są różne banki z różną polityką udzielania kredytów, to prawda że dopłaty do kredytu nie są obowiązkowe. I trzeba o tych wszystkich prawdach pamiętać. Bo każdy z tych czynników ma wpływ na wysokość rat. Jeżeli nie chcemy przepłacać, trzeba koniecznie wykonać kilka obliczeń. Dlatego jak już będziemy mieć konkretne mieszkanko na oku, to złapiemy kalkulatory i arkusze kalkulacyjne w dłoń i wyruszymy w rajd po bankach w poszukiwaniu takiego, który da nam najwięcej i zabierze najmniej.
A pomóc w tym mogą na przykład takie zestawienia:
Gdzie po kredyt Rodzina na Swoim
Ale pamiętajcie - pomóc, a nie zastąpić. Nie pozwólmy gazetom decydować za nas, jaki kredyt jest dla nas najlepszy i na co mamy przeznaczać nasze pieniądze.
A jakie Wy macie wrażenia po przeczytaniu tych artykułów?

4 komentarze:

  1. Koniec "Rodziny na swoim". Ale rząd ma plan - pomoże budować pod wynajem


    http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,7193586.html

    OdpowiedzUsuń
  2. ja chcialbym zauwazyc po przeczytaniu tych artykulow, ze one po prostu zwracaja uwage na pewien problem - przeciez chyba nikt nie zdecyduje o wzieciu badz rezygnacji z kredytu mieszkaniowego po jednym albo nawet paru artykulach :)

    OdpowiedzUsuń
  3. skoro Tata czyta "pewna gazete internetowa", to moze na blogu umiesci rssa do niej? :)

    http://forsal.pl/nasze-rssy/

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakoś tak intensywnie nasuwa nam się myśl, że artykuły w gazetach są niewarte czytania. Zamiast zrzucać niełatwe zadanie myślenia na kogoś innego, warto zacząć myśleć samemu.

    W dzisiejszych czasach sami mamy często dostęp do tej samej prawdy co dziennikarze. Często jednak jest ona przez nich przedstawiana w taki sposób, że ciężko w tym sposobie się jej doszukać...

    OdpowiedzUsuń