poniedziałek, 30 marca 2009

Należy nam się przerwa

Znów mamy kryzys. Nie chodzi nam o kryzys finansowy - na tym polu akurat odnosimy sukces za sukcesem. Tata dostał w pracy "Nagrodę w ramce" wraz z gratyfikacją finansową i wciąż czekamy na zwrot nadpłaconego w zeszłym roku podatku - ach ta "ulga na dzieci". Dopadł nas jednak kryzys przy realizacji naszego planu. Do tego za oknem nie jest miło. Wiosna zawitała jednego dnia i zmyła się wraz z deszczem. Błoto klei się do butów. Wszystkie inwestycje i place budów wyglądają tak samo. Odbiera nam to energię.

Dziś Tata odwiedził bardzo drogie mieszkanie. Mieszkanie drogie aż do przesady, przynajmniej w naszym odczuciu. Jeszcze kilka miesięcy temu byłoby w cenie, powiedzmy, przeciętnej. Dziś ta sama cena, a wrażenie jakby trochę inne. Mieszkanie ładne, przestronne (prawie 70 metrów kwadratowych), stan deweloperski, a jakże, ale dużo lepiej wygląda niż mieszkanie oglądane w zeszły czwartek. Ściany proste, balkon duży, wykończony, okna drewniane, klatki schodowe duże, przestronne, winda, deweloper dobrze nam znany, bo jego mieszkanie było nam dane wynajmować przez kilka miesięcy. Ocena, jednym słowem, "dobra". Ale w dwóch słowach: "nie dobra". Brak zieleni dookoła, widok z okien na ścianę budynku na przeciwko, po drugiej stronie rozgrzebany plac budowy, na którym stoi niedokończony jeszcze dom a powstanie (albo teraz albo za kilka lat) jeszcze jeden, zasłaniając całkiem dostęp światłu. Tak naprawdę - bez rewelacji.

Lepsze mieszkanie widzieliśmy w sobotę, akurat, gdy wiosna łaskawie zechciała się zaprezentować. Być może nasz entuzjazm tą właśnie wyczekiwaną porą roku jest podyktowany, ale powiedzieliśmy sobie: Tak, to jest to mieszkanie. Bierzemy. Tylko, że cena, tak, jak tego oglądanego dzisiaj, nie z tej planety. Chyba, że macie zbędne 100000zł, które chcielibyście nam ofiarować? Jeżeli tak, to dajcie znać w komentarzu poniżej. Dogadamy się co do szczegółów.

Z ciekawości rzuciliśmy dziś okiem na ceny domów i mieszkań na rynku wtórnym. Tak właściwie, to chyba nie jest źle. Te same ogłoszenia wiszą już od kilku miesięcy, a ceny przy nich spadają. Kilka z nich wygląda nawet atrakcyjnie. Nawet do tego stopnia, że być może zainteresujemy się niektórymi. Wygląda to tak jakby nadchodził rynek kupującego.

Tylko to czekanie na okazje jakoś nas irytuje. Rozmawiamy, oglądamy, porównujemy i ciągle wychodzi, że jest drogo i że kredyt to raczej na 40 lat niż na 10 a rata to raczej 50% wypłaty niż 10%.

A na dodatek, wciąż chodzi nam po głowach własny ogródek obok własnego domku.

Chyba jednak bez porządnej dawki wiosny się nie obejdzie. Musimy trochę odsapnąć. Postanowiliśmy, że do świąt trochę zwolnimy i powrócimy do tematu po lanym poniedziałku. Przecież do końca roku mamy na to czas. Odbębnimy jeszcze tylko dwa spotkania w bankach i luz.

Aha, tak swoją drogą, to nie wiemy, czy wiecie, ale mamy Doradcę Finansowego! Serio. Tata spotkał go na ostatnich targach. Doradca nam doradza i sprawdza zdolność kredytową. Dziś dostaliśmy od niego warunki, na jakich możemy dostać kredyt w PKO BP na mieszkanie, którego chyba nie chcemy kupić. W każdym razie, zdolność jest, nawet wystarczy na wykończenie. Napisał też, że mieszkania zapewne potanieją, ale za to banki jeszcze nie zamierzają wchodzić w kredyty hipoteczne, a przynajmniej nie na taką skalę jak w przeszłości.

Wracając do wykończenia, poza tym, że jesteśmy wykończeni, planujemy też jak będzie wyglądać to nasze wymarzone mieszkanko. Tu prym wiedzie głównie Mama, która sporządziła arkusz kalkulacyjny i umieszcza w nim podłogi, meble, lampy a nawet drzwi i pozostałe sprzęty, które będą nam niezbędne do życia na nowym. Przy każdej pozycji notuje skrupulatnie ceny, dodaje linki do stron znalezionych w sieci i dodaje swoje komentarze. Wygląda to mniej więcej tak:

karnisze podwójne drewniane http://www.laura-styl.pl/karnisze/karnisz- vegas-oslash-27-19-d-b-stary/700 160,00 zł
parapet w mozaice 3 sztuki (40cmx40cm) http://www.eplytki.pl/oferta.php?op=product&id=47521 160,00 zł
gniazdka internetowe, podwójny włączniki, 4 podwójne gniazdka http://www.dobregniazdka.pl/kategoria/alpina-dab/1 220,00 zł
dywan ok.150 cmx 200cm http://www.e-dywany.pl/offer,list,1 ,3008,dywan_shaggy_67010_l. brown_160_x_230_.html 230,00 zł


W ten prosty sposób szybko, łatwo i przyjemnie możemy policzyć ile będzie nas kosztowało życie w wybranym przez nas wykończeniu. Polecamy takie podejście. Zawsze można łatwo wprowadzić poprawki i wszystko jest w jednym miejscu.

To chyba tyle na dziś z naszej strony. Czekamy na Wasze komentarze i uwagi. Jak Wam idzie szukanie mieszkania? Czy macie jakieś sprawdzone sposoby? A może znaleźliście już to czego szukacie?

Na koniec dodamy, że z pewną niecierpliwością czekamy na pierwszego kwietnia, bo tego właśnie dnia będą ogłoszone nowe limity ceny za metr w ramach programu rządowego "Rodzina na swoim". Z Anonimowego źródła wiemy, że nowy limit to okolice 5350zł dla Krakowa. To by oznaczało, że kilka mieszkań, które widzieliśmy, mogłoby wpaść do programu nawet bez licytowania. Ciekawe co na to pozostali deweloperzy.

środa, 25 marca 2009

W oczekiwaniu na wiosnę

Niby już jest, ale tak naprawdę to jeszcze jej nie widać. Niby kalendarz podpowiada, że to już, a jednak widok białych połaci za oknem jakoś temu przeczy. Wiosna powinna już wdzierać się do naszych mieszkań przez otwarte szeroko okna, delikatnym powiewem nagrzanego słońcem powietrza. Tym czasem nasze oczy skazane są na widok płatków śniegu gwałtownie pokrywających trawniki, które trawnikami są tylko z nazwy, bo właśnie słońca im trochę brakuje, aby nabrać delikatnej zielonej barwy.

Jesteśmy spragnieni wiosny do tego stopnia, że postanowiliśmy te kilka dni, które nas od niej dzielą przepracować na jak najwyższych obrotach, aby jak najmniej czasu poświęcić na dobijanie się temperaturami, które same z siebie już dobiły do zera. Za tym samobójczym postanowieniem kryje się ciężka harówka związana - z jednej strony z próbą, z góry skazaną na niepowodzenie, zachowania porządku w otaczającym nas wirze codziennych obowiązków, a z drugiej - z wyszukiwaniem podłóg, dobieraniem kolorów mebli, wirtualnym meblowaniem salonu, kuchni, sypialni, pokoju dzieciaków. Jakby tego było mało, Tata zabrał się za spamowanie deweloperów, czego skutkiem są trzy umówione wizyty na placach budów, jak również w wybudowanych już domach, połączone z fotografowaniem znajdujących się tam metrów kwadratowych powierzchni użytkowych.

Nie siedzimy z założonymi rękami i nie czekamy aż to wszystko samo się zrobi, bo choć zapewne mogłoby się samo zrobić (bo nie takie cuda się zdarzały) to jednak wolimy czuć tę samolubną satysfakcję, że to my sami doprowadziliśmy do tego. Niestety ten stan ciągłego wypełniania jakiś obowiązków jest okropnie wyczerpujący i już zaczęliśmy zauważać pewne oznaki zmęczenia, podkrążone oczy, obgryzione paznokcie, niedopite mleko, gruba warstwa kurzu na obecnie czytanej książce. Dlatego tak bardzo wyczekujemy wiosny, bo na pewno świeże, ciepłe, a przede wszystkim przesycone zapachami powietrze, da nam, jak co roku, kolejnego kopa, który pozwoli zapomnieć na jakiś czas o zmęczeniu.

W międzyczasie na wysokim, RPP'owym szczeblu kilku urzędników wzięło stopy i je obniżyło. W normalnej sytuacji na rynkach finansowych byłaby to dobra wiadomość. Niestety w dzisiejszych czasach obniżanie stóp, nie przynosi oczekiwanych skutków. Dlatego o kredyty hipoteczne jest coraz trudniej, a niektóre banki nawet całkiem rezygnują z ich przydzielania. I co my teraz zrobimy? Może się okazać, że znajdziemy to mieszkanie, które nam odpowiada, ale nie znajdzie się bank, który nam to mieszkanie kupi. Ale nie będziemy siedzieć w kąciku i płakać. Już pomału zabieramy się za namawianie banków na nasz kredycik. Zobaczymy co z tego wyjdzie.

Znacie może jakiś kurs negocjacji? Chyba by się nam przydał. Choć praktykę mamy już niezłą, a codzienne warsztaty prowadzone są przez najwyższej klasy już-prawie-trzyletniego specjalistę, i to na miejscu, bez wychodzenia z domu. Bodypainting i zabawa do białego rana gratis. Mamy nadzieję, że ze sprzedawcami i pośrednikami pójdzie nam łatwiej.

niedziela, 22 marca 2009

Teraźniejszość

Nadszedł i minął kolejny weekend. Na blogu nic się prawie nie wydarzyło, poza tym, że zmienił się trochę wygląd strony głównej. Teraz na dzień dobry można poczytać zajawki kilku wpisów a po kliknięciu w "Czytaj dalej..." pojawia się konkretny wpis w całej swej okazałości.

W najbliższym czasie planujemy dodać też listę wpisów posortowaną według ilości komentarzy. Dzięki temu będziecie mogli szybko się dowiedzieć, które wpisy na blogu są najpopularniejsze. Tymczasem zachęcamy do skorzystania z opcji kanałów RSS i subskrypcji e-mailowej. Dzięki temu będziecie informowani o każdym nowym wpisie dokładnie wtedy gdy on się pojawi. Tyle o przyszłości, wróćmy jeszcze na chwilę do przeszłości.

Mimo tego, że na blogu wpisów jak na lekarstwo, w sprawie poszukiwania mieszkania nie próżnujemy. Mało tego, zaczęliśmy już płynnie przechodzić do kolejnego etapu a mianowicie poszukiwań kredytu. A żeby było jeszcze ciekawiej, posunęliśmy się nawet do myśli o urządzaniu naszego przyszłego gniazdka. Bieg spraw nabrał takiego tempa z prostej przyczyny. Obejrzeliśmy jakieś mieszkania. Wyzwoliło to w nas potrzebę brnięcia dalej, zasmakowaliśmy w tym. Do tej pory nie byliśmy jeszcze nigdy tak daleko. To prawda, że oglądaliśmy już wcześniej mieszkania, ale do tej pory z myślą o wynajmie. Tym razem oglądaliśmy miejsce, gdzie być może za kilka lat nasze dzieci będą się bawić, uczyć, opowiadać nam o tym jak im minął dzień w szkole, albo zapraszać koleżanki i kolegów. Wiemy, że trudno w to uwierzyć patrząc na nich teraz, ale podobno my też w ich wieku rozbijaliśmy sobie głowy o framugi i byliśmy w stanie, jedząc parówki, wysmarować ketchupem siebie, ściany (pamiętać o farbie, którą można myć do nowego mieszkania), rodziców i kota.

W ten sposób, natchnieni, spędzamy każdą możliwą chwilę na porównywaniu. Porównujemy wszystko co nam do ręki wpadnie: oferty deweloperów, kształty mebli, oprocentowanie kredytów, kolory ścian, powierzchnie, kubatury, smaki serków pleśniowych, a jeżeli nic akurat w rękach nie mamy - linie papilarne lewej ręki z liniami papilarnymi ręki prawej. Ponadto spacerujemy. Są to miłe weekendowe, rodzinne spacerki od jednego placu budowy do kolejnego. Okazało się, że nie ma takiej inwestycji w promieniu dwudziestu kilometrów, do której nie bylibyśmy w stanie dotrzeć pieszo z dwoma wózkami, pomiędzy śniadaniem a obiadem.

Jak widać, dzieje się. Wczoraj nawet Tata znów wybrał się na targi mieszkaniowe. Wrażenie jest takie, że tym razem wystawców było więcej, choć kilku deweloperów, którzy byli obecni na poprzedniej edycji, tym razem nie dało rady przybyć. Po raz kolejny mieliśmy możliwość poznania naszej zdolności kredytowej, która tym razem waha się w okolicy 350000 złotych. Wiemy już, że jest możliwość skredytowania nie tylko zakupu nieruchomości, ale także jej wykończenie. Niestety, w przypadku "Rodziny...", nadal obowiązuje limit, co oznacza, że wykończenie można skredytować pod warunkiem, że deweloperowi zapłacimy odpowiednio mniej za mieszkanie.

A deweloperów na targach było sporo. Oferta bogata i zróżnicowana podobnie jak ceny. Każdy znajdzie coś dla siebie. Można mieć mieszkanie z balkonem wiszącym nad dwupasmówką, albo z możliwością zaglądania do garnków sąsiadom w wielkopłytowcu na przeciwko ewentualnie apartament z widokiem na Wawel z siedemdziesięciometrowym tarasem, otoczony lasem, na malinowo-wrzosowym wzgórzu pod dębem. Podsumowując, znów mamy parę kilo makulatury, kilka propozycji do odrzucenia (o przepraszam - rozpatrzenia), adresy, telefony i mętny obraz rynku nieruchomości.

Tak, czy inaczej, w najbliższym tygodniu planujemy odwiedzić jeszcze jakieś mieszkanie. I chyba czas poważniej podejść do banków. Zakasujemy, zakasane już rękawy jeszcze wyżej, prostujemy plecy przygniecione ciężarem codziennych niebanalnych obowiązków związanych z posiadaniem dwójki dzieci, i z nadzieją patrzymy w przyszłość. Patrzymy, patrzymy i chyba gdzieś tam, na linii gdzie niebo łączy się z ziemią, popularnie nazywanej horyzontem, dostrzegamy ledwie widoczny, rozmazany, przysłonięty przez przedstawicieli deweloperów i banków, kształt, który już teraz można rozpoznać jako drzwi. Tak! To są drzwi. Drzwi antywłamaniowe, z wizjerem, w kolorze mahoniu. I wiemy, to już nie przeczucie, że te właśnie drzwi prowadzą do naszego wymarzonego mieszkania.

Dobrze, że całe to zamieszanie sprawia nam przyjemność, bo gdybyśmy mieli do tego podchodzić nerwowo, to mogłoby się to źle skończyć.

wtorek, 17 marca 2009

Pierwsze koty za płoty

W miniony weekend wybraliśmy się całą Rodzinką na oglądanie mieszkań. Tak, udało się. Przezwyciężyliśmy wewnętrzne opory i zmęczenie. Zapakowaliśmy się do naszego autka wraz z kompletem wózków i nieodłączną torbą pieluch. Wybraliśmy sobie jedno z nowo powstałych osiedli jako cel i ruszyliśmy w drogę. Pogoda nieomalże wiosenna, ciepłe słonko i uśmiechy na twarzach. Jednym słowem sielanka.


Mieszkania - jak to mieszkania. Niezbyt ich dużo, bo tylko dwa, ale pozwala to na mówienie o nich w liczbie mnogiej. Ściany, podłogi, okna. Tak jak na projektach, ale bardziej rzeczywiste i na wyciągnięcie ręki. Tak naprawdę najistotniejsze okazało się to, co poza mieszkaniami. Czyli widok z okna - czyste powietrze jak również otwarte przestrzenie. A przy dobrej widoczności, podobno można zobaczyć Tatry. Reszta nie była zaskoczeniem.

Zwiedzanie zajęło nam chyba z 10 minut. Nie jest łatwo oglądać mieszkania z małym dzieckiem na ręku, goniąc za większym dzieckiem, uważając aby nie dotknąć czegoś, co jeszcze nie służy do dotykania. Dlatego, zapobiegawczo, uzbroiliśmy się w aparat fotograficzny. Mamy teraz ładny zestawik zdjęć. Mimo, że w całym tym zamieszaniu Tata zapomniał sfotografować kuchnię, to i tak polecamy tę metodę. To znaczy metodę z robieniem zdjęć mieszkaniom, a nie metodę z nie robieniem zdjęć kuchniom.

Teraz spędzamy całe dnie na poszukiwaniu kolejnego lokum do obejrzenia. Nie chodzi o to, że te były złe. To znaczy, jedno było złe, ale drugie całkiem, całkiem. Tak, czy inaczej, chodzi o to, że to nie jest idealne osiedle. I dużą rolę odgrywa tu fakt, że do centrum miasta prowadzi zaledwie 9 kilometrów jednopasmowej drogi, wzdłuż której w przeciągu ostatnich pięciu lat powstała całkiem spora i bardzo przeludniona dzielnica. Efekt jest taki, że ci, co nie zdążą wyjechać z osiedla do pracy przed piątą rano, mogą się nie trudzić i przy najbliższej okazji zawrócić. Jest wtedy szansa, że wrócą do domu na Teleexpress.

Tak więc, my oglądamy zdjęcia i szukamy interesujących ofert, a tymczasem kolejne banki dołączają do programu "Rodzina na swoim". Alior Bank, Getin Bank oraz Pekao Bank Hipoteczny podpisały umowę z Bankiem Gospodarstwa Krajowego. Już od kwietnia będzie można za ich pośrednictwem uzyskać kredyt z dopłatami.

Mamy mieszane uczucia, jeżeli chodzi o popularność tego programu. Z jednej strony, wiadomo, pozwala zaoszczędzić trochę pieniędzy na odsetkach. Jednak z drugiej strony może spowodować, że ceny mieszkań nie spadną na skutek kryzysu do takich poziomów, do których mogłyby. Deweloperzy prawdopodobnie pogodzą się niedługo z faktem, że nie uda im się sprzedać mieszkań, bez obniżania cen. Ten proces już widać. Jednak, dla wielu z nich minimalnym poziomem, do którego będą skłonni zejść może być właśnie średni wskaźnik przeliczeniowego kosztu odtworzenia jednego metra kwadratowego powierzchni użytkowej budynków mieszkalnych na danym obszarze. I może się tak zdarzyć, że uczepią się tych liczb, tak jak my teraz się ich czepiamy. A prawda jest taka, że te liczby nie są małe. Wystarczy przypomnieć sobie ceny mieszkań sprzed bańki spekulacyjnej - czyli jakichś pięciu lat. Czas pokaże jak się zachowają ceny. My nie rezygnujemy z naszego celu:
W tym roku kupujemy mieszkanie.


Życzymy Wam powodzenia w realizacji Waszych planów. Nie zrażajcie się, jeżeli nie możecie pochwalić się jeszcze żadnymi postępami. My mieliśmy ten problem, przytłaczała nas myśl, że nic się nie dzieje, że czas płynie a plan jak był, tak jest tylko na papierze, ale się nie poddaliśmy. Czasem po prostu jest łatwiej, a czasem trudniej. Wystarczy poczekać na taki dzień, gdy świeci słońce a uśmiech na twarzy gości mimo kupy w pieluszce.

czwartek, 12 marca 2009

Czy stać nas na kredyt?

Takie pytanie zadawaliśmy sobie często przez ostatnich kilka lat. Wiadomo oczywiście o jaki kredyt chodzi. Wciąż mieliśmy przeczucie, że odpowiedź brzmi tak, ale wątpliwości nie dawały nam spać. Teraz już się nie pytamy. Wiemy, że nas stać.
Wbrew pozorom odpowiedź na takie pytanie nie jest prosta. Oczywiście najwięcej zależy od wysokości kredytu. Ale nie tylko. Równie istotne są nasze dochody, liczebność rodziny, oprocentowanie kredytu, przyszłe kursy walut i wysokość stóp procentowych. W tym równaniu jest bardzo dużo zmiennych i niewiadomych. W takiej sytuacji wypada zastosować metodę polegającą na szacowaniu.

Metoda szacowania polega na tym, że staramy się określić ile tak naprawdę wyniesie miesięczna rata kredytu. W tym celu wybieramy się do ulubionego banku, lub na stronę internetową zawierającą kalkulator kredytowy i liczymy. Na wszelki wypadek podajemy dane trochę "gorsze" niż rzeczywistość aby stworzyć sobie swego rodzaju poduszkę finansową lub też psychologiczną. Taka poduszka jest bardzo istotna szczególnie w przypadku kredytów denominowanych w walutach obcych, ponieważ kredyty takie obarczone są dodatkowym ryzykiem. W ten sposób poznamy teoretyczną wysokość raty kredytu hipotecznego. Możemy też sprawdzić czy nasz ulubiony bank uzna, że mamy wystarczającą zdolność kredytową. Właściwie, to lepiej sprawdzić to w kilku bankach, ponieważ każdy z nich inaczej podchodzi do tego tematu.

Gdy po jakimś czasie uda nam się mniej więcej wyznaczyć wysokość raty oraz znaleźć bank, który nam takiego kredytu udzieli, może się okazać, że, gdybyśmy nawet dostali ten nasz wymarzony kredyt, to po zapłaceniu raty, na życie zostaje nam tyle co kot napłakał. A to jest naprawdę niewiele, bo wiemy z doświadczenia, że koty raczej nie płaczą. Szybciej zaczną mówić ludzkim głosem niż uronią choćby jedną małą łezkę. Niezależnie od tego jakie nieszczęście je spotka.

I to jest pułapka, w którą nie warto wpadać. Bo o ile według banku 300 zł to może być wystarczająca kwota do przeżycia miesiąca przez czteroosobową rodzinę, to z naszego doświadczenia wiemy, że tak nie jest. Oczywiście, że dałoby się. Sęk w tym, że nie chcemy rezygnować z jedzenia i ubrań. Jak więc sprawdzić czy kredyt, który jest dla nas teoretycznie dostępny, nie spowoduje, że po miesiącu umrzemy z głodu?

Sposób jest niezwykle prosty, choć wymaga trochę czasu. W naszym wypadku zajęło to pół roku. Ale opłaciło się. Pomysł podsunął nam szwagier i polega on na tym, że symulujemy sobie spłatę takiej comiesięcznej raty. W naszym wypadku wygląda to tak, że wcześniej obliczona rata kredytu jest o 1000 zł większa od obecnie ponoszonych kosztów związanych z wynajmem mieszkania. Teraz, aby zasymulować ratę kredytu, co miesiąc, poza opłaceniem wynajmu, odkładamy te 1000 zł na zupełnie osobne konto. Z klauzulą "nie dotykać".

Proste, prawda? A na dodatek skuteczne. I to podwójnie. Po pierwsze, metoda pozwala definitywnie stwierdzić, czy stać nas na ten konkretny kredyt czy nie. Jeżeli po kilku miesiącach takiej symulacji, na osobnym koncie jest 0 zł, to nie jest dobrze. Po drugie, jeżeli nas stać, to po pół roku można odłożyć na dodatkowym koncie całkiem miłą sumkę, która w sam raz nadaje się na pokrycie kosztów około-kredytowych prawdziwego a nie symulowanego kredytu. W naszym wypadku nie było łatwo. Ale udało się. Teraz już wiemy na co nas stać.

Dlatego, jeżeli wciąż nie znacie odpowiedzi na tytułowe pytanie, spróbujcie spłacać sobie taki kredyt przez kilka miesięcy. Odpowiedź sama się pojawi. A dodatkowo, w przypadku odpowiedzi twierdzącej, uzyskacie trochę grosza. Życzymy wszystkim sukcesów w pracy nad swoją zdolnością kredytową.

sobota, 7 marca 2009

Kalkulator: Rodzina Na Swoim

Niniejszym prezentujemy "Kalkulator Rodzina Na Swoim". Na stronie, w prawym menu, pojawiła się ramka, w której, po wypełnieniu kilku pól i kliknięciu przycisku "Przelicz", mamy możliwość rozkoszowania się widokiem niewyobrażalnie wysokich dopłat do naszych comiesięcznych zobowiązań kredytowych, sponsorowanych przez nasze opiekuńcze i prorodzinne państwo. Poniżej, krótki kurs obsługi. Kalkulatora - nie państwa.

Wypełnianie pól

W pierwszym rzędzie Kalkulator wymaga podania danych dotyczących mieszkania - to znaczy jego metraż oraz cenę za całe mieszkanie.
Po drugie należy wypełnić dane dotyczące kredytu - oprocentowanie w skali roku oraz czas spłaty kredytu w latach.

Wartości narzucone przez ustawę

Kolejne cztery pola to wartość stopy referencyjnej, ilość metrów do ilu może być zastosowana dopłata, maksymalny metraż mieszkania, oraz limit ceny metra kwadratowego powyżej którego dopłata nie może być przyznana.
Stopa referencyjna ustalana jest raz na kwartał. Jej wysokość można sprawdzić tu.
Maksymalny metraż mieszkania, oraz ilość metrów do których obowiązuje dopłata wynika bezpośrednio z ustawy.
Limit ceny metra jest ustalony osobno dla każdego województwa i miasta. Aktualną wartość można sprawdzić tu.

Wynik

Gdy wszystkie pola są wypełnione, klikamy "Przelicz" i wtedy są dwie możliwości. Albo coś jest nie tak i wyskakuje okienko z informacją, że coś jest nie tak, albo poniżej przycisku "Przelicz" pojawia się obliczona wysokość raty annuitetowej i wysokość ewentualnej miesięcznej dopłaty.

Życzymy miłego kalkulowania. Jeżeli znajdziecie jakiś ewidentny błąd - dajcie znać, postaramy się go jak najszybciej pozbyć.

Więcej o programie Rodzina na swoim.



piątek, 6 marca 2009

Bezsilność

Udało się. Z ogromnym wysiłkiem, ale wygrzebaliśmy się na chwilę spod góry. Góry pieluch. I chcielibyśmy coś napisać, ale nie mamy siły. Dlatego dziś prezentujemy kolejny odcinek youtubowego serialu "Simon's Cat". Dobranoc.