niedziela, 22 marca 2009

Teraźniejszość

Nadszedł i minął kolejny weekend. Na blogu nic się prawie nie wydarzyło, poza tym, że zmienił się trochę wygląd strony głównej. Teraz na dzień dobry można poczytać zajawki kilku wpisów a po kliknięciu w "Czytaj dalej..." pojawia się konkretny wpis w całej swej okazałości.

W najbliższym czasie planujemy dodać też listę wpisów posortowaną według ilości komentarzy. Dzięki temu będziecie mogli szybko się dowiedzieć, które wpisy na blogu są najpopularniejsze. Tymczasem zachęcamy do skorzystania z opcji kanałów RSS i subskrypcji e-mailowej. Dzięki temu będziecie informowani o każdym nowym wpisie dokładnie wtedy gdy on się pojawi. Tyle o przyszłości, wróćmy jeszcze na chwilę do przeszłości.

Mimo tego, że na blogu wpisów jak na lekarstwo, w sprawie poszukiwania mieszkania nie próżnujemy. Mało tego, zaczęliśmy już płynnie przechodzić do kolejnego etapu a mianowicie poszukiwań kredytu. A żeby było jeszcze ciekawiej, posunęliśmy się nawet do myśli o urządzaniu naszego przyszłego gniazdka. Bieg spraw nabrał takiego tempa z prostej przyczyny. Obejrzeliśmy jakieś mieszkania. Wyzwoliło to w nas potrzebę brnięcia dalej, zasmakowaliśmy w tym. Do tej pory nie byliśmy jeszcze nigdy tak daleko. To prawda, że oglądaliśmy już wcześniej mieszkania, ale do tej pory z myślą o wynajmie. Tym razem oglądaliśmy miejsce, gdzie być może za kilka lat nasze dzieci będą się bawić, uczyć, opowiadać nam o tym jak im minął dzień w szkole, albo zapraszać koleżanki i kolegów. Wiemy, że trudno w to uwierzyć patrząc na nich teraz, ale podobno my też w ich wieku rozbijaliśmy sobie głowy o framugi i byliśmy w stanie, jedząc parówki, wysmarować ketchupem siebie, ściany (pamiętać o farbie, którą można myć do nowego mieszkania), rodziców i kota.

W ten sposób, natchnieni, spędzamy każdą możliwą chwilę na porównywaniu. Porównujemy wszystko co nam do ręki wpadnie: oferty deweloperów, kształty mebli, oprocentowanie kredytów, kolory ścian, powierzchnie, kubatury, smaki serków pleśniowych, a jeżeli nic akurat w rękach nie mamy - linie papilarne lewej ręki z liniami papilarnymi ręki prawej. Ponadto spacerujemy. Są to miłe weekendowe, rodzinne spacerki od jednego placu budowy do kolejnego. Okazało się, że nie ma takiej inwestycji w promieniu dwudziestu kilometrów, do której nie bylibyśmy w stanie dotrzeć pieszo z dwoma wózkami, pomiędzy śniadaniem a obiadem.

Jak widać, dzieje się. Wczoraj nawet Tata znów wybrał się na targi mieszkaniowe. Wrażenie jest takie, że tym razem wystawców było więcej, choć kilku deweloperów, którzy byli obecni na poprzedniej edycji, tym razem nie dało rady przybyć. Po raz kolejny mieliśmy możliwość poznania naszej zdolności kredytowej, która tym razem waha się w okolicy 350000 złotych. Wiemy już, że jest możliwość skredytowania nie tylko zakupu nieruchomości, ale także jej wykończenie. Niestety, w przypadku "Rodziny...", nadal obowiązuje limit, co oznacza, że wykończenie można skredytować pod warunkiem, że deweloperowi zapłacimy odpowiednio mniej za mieszkanie.

A deweloperów na targach było sporo. Oferta bogata i zróżnicowana podobnie jak ceny. Każdy znajdzie coś dla siebie. Można mieć mieszkanie z balkonem wiszącym nad dwupasmówką, albo z możliwością zaglądania do garnków sąsiadom w wielkopłytowcu na przeciwko ewentualnie apartament z widokiem na Wawel z siedemdziesięciometrowym tarasem, otoczony lasem, na malinowo-wrzosowym wzgórzu pod dębem. Podsumowując, znów mamy parę kilo makulatury, kilka propozycji do odrzucenia (o przepraszam - rozpatrzenia), adresy, telefony i mętny obraz rynku nieruchomości.

Tak, czy inaczej, w najbliższym tygodniu planujemy odwiedzić jeszcze jakieś mieszkanie. I chyba czas poważniej podejść do banków. Zakasujemy, zakasane już rękawy jeszcze wyżej, prostujemy plecy przygniecione ciężarem codziennych niebanalnych obowiązków związanych z posiadaniem dwójki dzieci, i z nadzieją patrzymy w przyszłość. Patrzymy, patrzymy i chyba gdzieś tam, na linii gdzie niebo łączy się z ziemią, popularnie nazywanej horyzontem, dostrzegamy ledwie widoczny, rozmazany, przysłonięty przez przedstawicieli deweloperów i banków, kształt, który już teraz można rozpoznać jako drzwi. Tak! To są drzwi. Drzwi antywłamaniowe, z wizjerem, w kolorze mahoniu. I wiemy, to już nie przeczucie, że te właśnie drzwi prowadzą do naszego wymarzonego mieszkania.

Dobrze, że całe to zamieszanie sprawia nam przyjemność, bo gdybyśmy mieli do tego podchodzić nerwowo, to mogłoby się to źle skończyć.

1 komentarz: